Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi karotti z miasteczka Zduńska Wola. Mam przejechane 18493.63 kilometrów w tym 4576.14 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.80 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy karotti.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

maratony i wyścigi

Dystans całkowity:2230.32 km (w terenie 1806.54 km; 81.00%)
Czas w ruchu:139:02
Średnia prędkość:15.83 km/h
Maksymalna prędkość:61.90 km/h
Suma podjazdów:19269 m
Maks. tętno maksymalne:199 (100 %)
Maks. tętno średnie:182 (91 %)
Suma kalorii:24833 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:50.69 km i 3h 14m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
88.62 km 88.62 km teren
12:07 h 7.31 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Białka Tatrzańska 24h

Poniedziałek, 3 sierpnia 2009 · dodano: 03.08.2009 | Komentarze 4

Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie, bo od poszukiwania jakiegoś sklepu rowerowego z dobrym serwisem w przystępnej cenie. Reszta potoczyła się tak szybko i niespodziewanie dla mnie, że nie zdążyłam się lepiej zastanowić, a już byłam w Białce Tatrzańskiej zwarta i gotowa do podjęcia kolejnego, nowego wyzwania, jakim miał być udział w maratonie 24 h.


Startować miałam w teamie czteroosobowym wraz z trzema chłopakami z MaxxBike-u. Byłam strasznie ciekawa jak to będzie wyglądało, szczególnie mojej dyspozycji w nocy czy po kilkunastu godzinach jazdy... Nic dziwnego więc, że tuż przed startem czułam dziwne mrowienie w brzuchu, dokładnie jak przed pierwszym maratonem jakieś trzy lata temu...
Wybiło południe, zawodnicy ruszyli, pierwszy z naszej czwórki pojechał Łukasz, emocje zaczęły opadać. Zaczęliśmy się zastanawiać, jakie mamy szanse na ewentualne podium, szczególnie, że zawodników nie było dużo. Co się okazało, czwórka jest tylko jedna więc w sumie już wygraliśmy, tyle tylko, że bez walki... I tu nastąpiła szybka i całkowicie zmieniająca naszą całą taktykę decyzja: rozbić się na dwie drużyny; duo czyli Łukasz i Tomek oraz mix czyli ja i Kamil. Do szczęścia brakowało nam tylko jeszcze jednego zawodnika na trasie. Szybka zmiana stroju, założenie nowego numeru startowego i Kamil z piętnastominutową stratą rozpoczął gonitwę.
Kiedy po ok 35 minutach pierwsi zawodnicy zjechali do bazy, z wielką niecierpliwością wypatrywałam Kamila, chciałam w końcu zobaczyć trasę. A wyglądała ona mniej więcej tak:45 min podjazdu i jakieś 5 min zjazdu... Zaczynało się od stromego wjazdu na stok po trawie, potem szutrową drogą. Następnie ostro w lewo, przejazd przez rów, odrobinę w dół po trawie ale już lasem i nagły skręt w prawo by rozpocząć kolejny etap wspinaczki tym razem po szutrowej drodze z korzeniami i luźnymi kamieniami. Jeśli udało się na drogę wjechać równym tempem można było podjechać. Najmniejszy jednak błąd na zakręcie bądź też dalej na podjeździe dyskwalifikował praktycznie wjazd na górę rowerem i trzeba było iść piechotą. Kolejny odcinek to droga raczej trawiasta(całe szczęście, że nie padało!!) z podwójnym przejazdem po stromym zboczu, pełnym luźnych kamieni, które powodowały osuwanie się kół. Trzeba przyznać, że technicznie było gdzie poćwiczyć. Dalej to już wyjazd z lasu i lekko w dół znowu po trawie, by dojechać do najtrudniejszego odcinka-singlowy zjazd po błotku z kamieniami-dla mnie pozostał niepokonany. Jeszcze kilka zakrętów i przed nami ostatni podjazd-trawers. W dzień słoneczko grzało na tych podjazdach niemiłosiernie, w nocy skoszona trawa oblepiała koła, hamulce, przerzutki a w szczególności jej tylne kółko, które trzeba było czyścić kilkakrotnie. Kiedy już udało się przebrnąć przez ten kawałek pozostał tylko odcinek po (w miarę) płaskim i to co tygryski lubią najbardziej-zjazd stokiem narciarskim do samej bazy. Ta droga była oświetlona także w nocy, co znacznie ułatwiło sprawę. Wyboje i inne nierówności na zjeździe oraz jego "stromość" powodowały ogromny ból dłoni, które na samym dole stawały się po prostu sztywne.
i znowu pod górkę... © karotti

Singlowy zjazd © karotti

Zjazd stokiem narciarskim © karotti

Slalom gigant © karotti

Nasze miasteczko namiotowe przy ostatnich metrach zjazdu © karotti

Dla takich widoków warto było się męczyć © karotti

niespodziewane atrakcje na trasie też były... © karotti

Tyle na temat trasy. Teraz może troszkę faktów. Przejechałam takich pętli 13, co wspólnie dało nam wynik 27 i pozwoliło zająć pierwsze miejsce. Tomek i Łukasz wykręcili okrągłe 30 i też stanęli na najwyższym podium. Złapałam jedną gumę, najprawdopodobniej na zjeździe dobiłam tylne koło i dwukrotnie zerwałam łańcuch. Na początku robiliśmy po jednej pętli, później po dwie. Najgorsze były oczywiście godziny nocne. Zmęczenie zrobiło swoje, końca zawodów nie widać a tu trzeba pedałować dalej. Pedałować albo raczej prowadzić, byle do przodu, byle nie stać... Spanie w przerwach także nie wychodziło, półtorej godziny jakie miałam do dyspozycji gdy Kamil jechał starczyło tylko na wyciągnięcie nóg. Śpiwór jak nigdy okazał się niewystarczająco ciepły, karimata za twarda, wafelki na bufecie zawilgotniały i przestały być chrupiące... W pewnych momentach zaczynałam nawet wątpić, czy ten świt w końcu przyjdzie, czy już do końca po ciemku będziemy jechać. Kiedy więc zrobiło się widno, poczułam jakiś przypływ sił albo może raczej chęci i wręcz z ochotą(w pewnym sensie oczywiście:P) ruszyłam na moje kolejne dwa okrążenia. Czekając na zmianę dostałam nawet ciepłą herbatkę w bufecie, dosłownie raj na ziemi <lol>. Poranne godziny minęły bardzo szybko, upragniona dwunasta zbliżała się w cudownie szybko. Ostatnie okrążenia były ciężkie ale jakże przyjemnie się jechało wiedząc, że wywalczona przewaga zagwarantowała nam takie miejsca już dużo wcześniej.
(Prawie) cała ekpia w oczekiwaniu na dekoracje © karotti


Tak... Przejechałam 24-godzinny maraton w duecie... Pokonałam 4,5 km podjazdów... Gdyby mi ktoś powiedział jeszcze tydzień temu, że to zrobię wyśmiałabym go. I nie obchodzi mnie czy dla kogoś innego te 13 kółek w ciągu 12 godzin to dużo czy mało, jestem z siebie zadowolona i tyle :)

Wszystkie zamieszczone zdjęcia pochodzą od organizatorów, za co serdecznie dziękuję :)

Dane wyjazdu:
59.62 km 59.62 km teren
02:44 h 21.81 km/h
Max prędkość:43.80 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

MazoviaMTB-Warszawa

Niedziela, 31 maja 2009 · dodano: 31.05.2009 | Komentarze 17

To był pierwszy maraton od wypadku, więc nie spodziewałam się zbyt wiele. Chciałam tylko sprawdzić jak dużo z kondycji straciłam przez pobyt w szpitalu i branie antybiotyków. Stanęłam sobie więc w moim drugim sektorze i zastanawiałam jak bardzo spadnę po maratonie... Ruszyłam jak wszyscy i już za chwilę znalazłam się na końcu mojego sektora, ale o dziwo troszkę na tym końcu się utrzymałam. Dziwiło mnie też to, że byłam wyprzedzana ale jakoś tak w mniejszej ilości niż ostatnio. Wyprzedzało mnie kilkoro koksów ale nie dałam się tak łatwo i wkręciłam pomiędzy nich i sobie pedałowałam ich tempem (!!!) i tak przez kilka dobrych kilometrów. A po ok 1,5 h zaczął padać deszcz, ogólnie przeszła burza z piorunami i grzmotami i dopiero się zaczęło... Zrobiło się potwornie ślisko, wręcz niebezpiecznie i trzeba było drastycznie zwolnić. A jeden fragment, kilka kilometrów, nadawały się tylko do przejścia piechotą... Z pewnością maraton zostanie zapamiętany na długo przez wszystkich uczetników. Dojechałam tak brudna i mokra, że weszłam cała pod prysznic, a potem wysuszyłam się suszarką :)

A podczas suszenia się okazało, że zajęłam drugie miejsce w kategorii i trzecie w open i nie chciałam w to uwierzyć. Kto by pomyślał, że wypadki tak wpływają na kondycje...

Uśmiech dla reporterów :P © karotti



A jakby ktoś nie uwierzył, że jednak troszkę popadało...
Meta :) © karotti


Dane wyjazdu:
48.35 km 48.35 km teren
02:17 h 21.18 km/h
Max prędkość:39.70 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

MazoviaMTB-Otwock

Niedziela, 19 kwietnia 2009 · dodano: 19.04.2009 | Komentarze 7

Trochę piasku, bardzo dużo korzeni i raczej płasko. Przez pierwsze 20km nawet jechać mi się nie chciało. Kiedy w końcu wszyscy faceci, którzy mieli mnie wyprzedzić to zrobili, dostałam jakiegoś kopa i zaczęłam doganiać co poniektórych. Kiedy startowałam z ostatnich sektorów szło to znacznie sprawniej, ale przecież nie mogłam sobie ich tak po prostu odpuścić. Na jakimś przejedzie przez strumyk udało mi się wyprzedzić jakieś dwie dziewczyny, na jakimś piachu kolejną i teraz trzeba było tylko dojechać na metę w takiej kolejności. Zaliczyłam kilka efektownych gleb, ale chyba ta ostatnia była najlepsza.

Ostatnie metry, przez drzewa widać już było stadion, należało pokonać tylko jeden piaszczysty zakręt i zrobić rundkę dookoła boiska. Uradowana rychłym końcem chciałam wyprzedzić jeszcze jednego zawodnika. Aby to zrobić musiałam pojechać zewnętrzną stroną tego zakrętu, zjechałam więc na drugą stronę, zakręciłam mocniej pedałami i...zahaczyłam kierownicą o drzewo. Wylądowałam w piachu, ludzie się patrzą, a ja wstać nie mogę bo mnie skurcze w łydki złapały od tego spektakularnego wypięcia się z spd-ków... Na rower wsiąść też nie było łatwo bo z takiego piachu nie da się przecież ruszyć. Pobiegłam kilka kroków z twarzą skrzywioną z bólu, no ale przecież nie poddam się kiedy jestem już tak blisko, i wsiadłam na rower by pokonać ostatnie metry.

Jak się okazało, zwycięskie metry. Zajęłam trzecie miejsce w K2 i czwarte w open, co dla mnie znaczyło pierwsze w historii podium w Mazovi :) :)
Dziękuję mojemu Teamowi, że dzielnie czekał ze mną na opóźnioną dekorację, wiedzieli jak ważne będzie dla mnie to zdjęcie na pudle i gratulacje od Zamany.

Dane wyjazdu:
91.87 km 70.00 km teren
04:23 h 20.96 km/h
Max prędkość:52.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Otwarcie sezonu-Mazovia MTB

Niedziela, 5 kwietnia 2009 · dodano: 05.04.2009 | Komentarze 6

Miało być 58, wyszło jakieś 62-63. Trasa świetna, ciekawa, z konkretnymi podjazdami, piachu nie było tak dużo jak się spodziewałam, pogoda tez dopisała, ogólnie przyjemnie się jechało. Jedyne problemy wynikały raczej z braków kondycyjnych i zbyt dużego zaufania we wszelkiego rodzaju izotoniki...

Nie jestem do końca zadowolona z mojej jazdy, byłam podobno 14 w open, ale udało mi się zająć I miejsce w akademickich mistrzostwach województwa łódzkiego w kolarstwie MTB kobiet :) A nasza uczelnia- Politechnika Łódzka zajęła drugie miejsce zarówno w kategorii kobiet jak i mężczyzn. Także jest się z czego cieszyć. Nawet w tomboli wylosowano mój numerek i wygrałam zestaw imbusów. Dla mnie to jak znalazł, bo muszę wymienić jeszcze jedne klocki hamulcowe, a nie miałam czym.

Rekord prędkości-52,3 i zabrakło mi przełożeń na więcej :)

Ogólnie super dzień :P:P

Mała poprawka: open 15
K2 8
czyli jest nad czym pracować :)