Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi karotti z miasteczka Zduńska Wola. Mam przejechane 18493.63 kilometrów w tym 4576.14 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.80 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy karotti.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:153.00 km (w terenie 111.00 km; 72.55%)
Czas w ruchu:10:44
Średnia prędkość:14.25 km/h
Maks. tętno maksymalne:186 (93 %)
Maks. tętno średnie:168 (84 %)
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:51.00 km i 3h 34m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
42.00 km 0.00 km teren
02:04 h 20.32 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:FORT

FORT - mój najnowszy mikrusek

Sobota, 28 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 3

W końcu, po kilkunastu miesiącach udało się. Moja nowa szosa, złożona własnoręcznie przez Przemka (z niewielką pomocą Tomeczka i jego narzędzi) ujrzała dziś światło dzienne.

Udało mi się również na niej dziś przejechać. Jakie wrażenia? Lekki rower, dziwna wyciągnięta pozycja i skomplikowana zmiana biegów, no ale może kiedyś się nauczę :)

Do całości brakuje jeszcze szosowych butów i pedałów, ale to chyba dopiero po podwyżce:) Szosowcy, do zobaczenia na ustawce, wkraczam do akcji!!!

FORT mikrusek- moje nowe cudeńko © karotti


Dane wyjazdu:
54.00 km 54.00 km teren
04:25 h 12.23 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:Felcik

Finał MTB Marathon Istebna

Sobota, 21 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 0

I nadszedł ostatni w sezonie wyścig w cyklu MTB Marathon, co w zasadzie oznacza również koniec sezonu. Planów wielkich nie miałam, byleby dojechać do mety z przyzwoitym czasem, ale bez żadnych szaleństw. Pogoda zapowiadała się słabo, ale na samym wyścigu było już ok. Błotka niestety na trasie nie brakło, no ale to już standard. Trasa nie okazała się jakaś super trudna, podjazdy oczywiście były konkretne, ale poziom trudności mnie jakoś nie przeraził - chyba mnie Golonko "rozpieścił" ciężkimi maratonami. Sporo było asfaltu, kilometry szybko znikały, czas również. Poza jednym raczej nieszkodliwym upadkiem (co to tam taki siniaczek na całą łydkę :)) obyło się bez żadnych sensacji i awarii sprzętu. Zresztą w całym sezonie nie miałam żadnej awarii - nawet gumy nie złapałam, no ale to dzięki zalaniu opon mleczkiem.

Na mecie okazało się, że jestem czwarta wśród kobiet i druga w K2. W generalce swojej w kategorii także zajęłam drugie miejsce.

Najbardziej cieszy mnie chyba jednak fakt, że jako team zajęliśmy 6 miejsce. I, co trzeba koniecznie zaznaczyć, w składzie zaledwie 5 osobowym. Plan został wykonany, można teraz się trochę poobijać!

Dane wyjazdu:
57.00 km 57.00 km teren
04:15 h 13.41 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:186 ( 93%)
HR avg:168 ( 84%)
Kalorie: (kcal)
Rower:Felcik

Wałbrzych

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 09.09.2013 | Komentarze 4

Od rana czułam się jakoś nieswojo. Kręciło mi się w głowie, wyczuwałam wszystkie zapachy dookoła, które wcale nie były najprzyjemniejsze. Już na stracie chciałam by było po wyścigu. Jak zawsze pozwoliłam się powyprzedzać facetom na początku. Jechałam spokojnie, swoim tempem a i tak tętno miałam jakoś wyjątkowo wysokie. Na początku pierwszego podjazdu dojechałam powoli do jednej z dziewczyn, która wiedziałam że jest mocniejsza ode mnie. Ale dziś jechała jakoś wolniej, albo ja czułam, ze mogłam szybciej. No i powoli ją wyprzedziłam, na dalszej części podjazdu, gdzie szliśmy bo zrobiło się za tłoczno, już jej więcej nie widziałam. Tętno w okolicy 180 trochę mnie martwiło, ale doszłam do wniosku, ze raz mogę spróbować pojechać inaczej, czyli na początku mocniej a potem się zobaczy. Jak się potem okazało zostawiłam za sobą prawie wszystkie dziewczyny z K2.

Pierwszy zjazd był stromy, zatłoczony i techniczny. I dosłownie go przefrunęłam. Tzn rower sam jechał a ja tylko nieco korygowałam go kierownicą. W połowie wpadłam twarzą nawet w jakieś krzaki, krew z wargi się polała, ale co tam, wsiadłam i pojechałam dalej... Zastanawiało mnie tylko, dlaczego to ja tym razem wyprzedzam na zjazdach a nie odwrotnie, jak to było do tej pory. Potem kolejne podjazdy i zjazdy, cały czas na wysokim tętnie. zjazdy wychodziły mi rewelacyjnie. Głowa dalej bolała, byłam bardzo rozkojarzona i nie mogłam się jakoś specjalnie na nich skupić więc i... martwić się nie mogłam i po prostu zjeżdżałam, leciałam itd. Zaliczyłam kilka upadków bo z taką głową łatwo było o pomyłkę ale wszystkie były raczej bezbolesne.

Pogoda tym razem dopisała i było ciepło, aż za ciepło... Wypiłam dwa bidony, na bufetach tankowałam.

Trasa była wymagająca i nie było w niej miejsca na odpoczynek. Po 3 godzinach zaczęłam odliczać kilometry do mety. Ostatnie strome podjazdy podchodziłam, łydki piekły, skurcze były bardzo blisko. Czułam jak wszystkie siły ze mnie wychodziły, ale pozostali zawodnicy też umierali. Zjechałam prawie wszystko, sama się sobie dziwiąc. Na metę wjechałam totalnie wyczerpana i padłam. Żeby wstać musiałam poczekać jakieś 15 minut. Chłopaki z teamu sprawdzili wyniki i okazało się, że jestem druga w K2.

Reszta teamu pojechała też bardzo dobrze, tyle że lider złapał kapcia i musiał czekać za dętką. A tak byłby rekord :)