Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi karotti z miasteczka Zduńska Wola. Mam przejechane 18493.63 kilometrów w tym 4576.14 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.80 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy karotti.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

>50

Dystans całkowity:8401.34 km (w terenie 2368.96 km; 28.20%)
Czas w ruchu:406:43
Średnia prędkość:20.66 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:14108 m
Maks. tętno maksymalne:240 (121 %)
Maks. tętno średnie:176 (88 %)
Suma kalorii:39064 kcal
Liczba aktywności:126
Średnio na aktywność:66.68 km i 3h 13m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
55.00 km 0.00 km teren
02:00 h 27.50 km/h
Max prędkość:44.40 km/h
Temperatura:33.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Łódź-Poddębice

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 24.07.2010 | Komentarze 0

Kategoria >50, Na slickach


Dane wyjazdu:
57.00 km 0.00 km teren
02:15 h 25.33 km/h
Max prędkość:45.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Do domku

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 20.07.2010 | Komentarze 6

Najpierw pozałatwiać sprawy na mieście, a potem do domku. Nie śpieszyłam się zanadto, ale trasę Łódź-Ostrówek pokonałam w czasie 5 minut krótszym niż mój rekord. Teraz pozostało mi tylko do urwania jeszcze TYLKO 25 minut i moje marzenie o dojechaniu do domu w godzinę się spełni :p :p
Kategoria Na slickach, >50


Dane wyjazdu:
68.00 km 20.00 km teren
03:24 h 20.00 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)

Trochę tu, trochę tam

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 1

Łódź-Zgierz-rundka w Łagiewnikach-Łódź. Potem wieczorową porą z Pixonem i Siwym na poligon. Moja lampka przy Pixona reflektorze wydawała się tak słaba, że myślałam że mi się baterie wyczerpały ;p Byłoby pewnie dłużej, ale nadchodziła jakaś wielka burza, przed którą zdążyliśmy uciec, szkoda... :)
Kategoria >50


Dane wyjazdu:
68.00 km 20.00 km teren
03:10 h 21.47 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:188 ( 94%)
HR avg:128 ( 64%)
Kalorie: 863 (kcal)

Wycieczka-rozjazd po 24h

Wtorek, 13 lipca 2010 · dodano: 13.07.2010 | Komentarze 0

Panujące upały nie sprzyjają szybkiej regeneracji po ostatnim wyścigu, ale nie przeszkodziło mi to wyciągnąć Rafała na wieczorną przejażdżkę i troszkę wspólnie pokręcić. Jechaliśmy głównie nowo wyasfaltowanymi bocznymi drogami, a próba jazdy w terenie skończyła się ucieczką przed chmarą wściekłych końskich much :) Opowiadając Rafałowi o moich ostatnich wyścigach, a trochę ich było, dostawałam niezłej zadyszki... Chyba jednak zmęczyło mnie to pierwsze w życiu 200 km i to jeszcze w terenie ;]

Czas i dystans orientacyjny, nie dopilnowałam by licznik był zawsze w cieniu i się popsuł biedak :(
Kategoria >50


Dane wyjazdu:
56.44 km 15.00 km teren
02:46 h 20.40 km/h
Max prędkość:36.20 km/h
Temperatura:
HR max:152 ( 76%)
HR avg:118 ( 59%)
Kalorie: 604 (kcal)

Leniwie

Wtorek, 6 lipca 2010 · dodano: 06.07.2010 | Komentarze 0

Myślałam, że jak już wyjadę to mi się zachce pedałować, ale niestety, nie zachciało się. Bardzo silny wiatr tez nie pomagał.
Kategoria >50


Dane wyjazdu:
51.65 km 0.00 km teren
02:14 h 23.13 km/h
Max prędkość:40.70 km/h
Temperatura:
HR max:170 ( 85%)
HR avg:118 ( 59%)
Kalorie: 566 (kcal)

Do domku

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 04.07.2010 | Komentarze 2

Najpierw do Kamila podrzucić mu oponę, bo biedakowi znowu na maratonie wybuchła(a dokładniej tuż po), a potem do domku. Gdzieś przed Kolumną miałam okazję zobaczyć stłuczkę trzech aut, na szczęście obyło się bez ofiar.
Kategoria >50


Dane wyjazdu:
85.00 km 78.00 km teren
04:57 h 17.17 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 96%)
HR avg:161 ( 81%)
Kalorie: 1806 (kcal)

Suchedniów-przegrana walka z kocimi łbami

Sobota, 3 lipca 2010 · dodano: 04.07.2010 | Komentarze 7

Zaczęło się od problemów z transportem, ale udało nam się jakoś wyjechać i to tylko z godzinnym opóźnieniem. Na miejsce dojechaliśmy spokojnie, z odpowiednim zapasem czasu na załatwienie formalności w biurze zawodów i naszykowanie się do startu. Pogoda zapowiadała się iście wakacyjna, z palącym słońcem i wysoką temperaturą. Sporo znajomych, jak to zawsze na Świętokrzyskiej Lidze Rowerowej.

Zaczęło się od startu honorowego i dopiero po ok. dwóch kilometrach prowadzący samochód zjechał na bok i pozwolił nam rozpocząć ściganie. Maraton, wedle zapowiedzi miał być długi i szybki, więc początkowo starałam się utrzymać jakieś tempo. Asfalt, szerokie szutrówki, znacznie ułatwiały szybką jazdę. Do czasu. Do czasu kiedy pojawiły się na trasie kocie łby... Dużo kocich łbów... Kiedy na asfalcie udało mi się nawet kogoś wyprzedzić, na podjazdach też walczyłam do końca i to z niezłym skutkiem, tu, na kocich łbach poległam całkowicie. Po jakimś czasie tego "wytrząsania" czułam już wszystkie palce, każdy ich kawałek, nadgarstki, stopy i to z każdej możliwej strony, plecy też nie były zadowolone. Każdy kamień pod kołami wydawał mi się już głazem, a każdy kolejny metr wydłużał się co najmniej dwukrotnie. Podziwiałam szczerze osoby wyprzedzające mnie na tym odcinku. A zjeżdżając po czymś takim dosłownie modliłam się, żeby ręce utrzymały tą kierownicę, sama nie panując już nad nimi w ogóle. Po prostu zrobiły się sztywne. Straciłam na tym kawałku trasy wszystkie siły.

Kiedy się kocie łby w końcu skończyły, z wielką ulgą wjechałam w las, by leśną ścieżką pokonywać już "normalnie" kolejne kilometry. Niestety byłam na tyle wyczerpana walką z trasą, a chyba przede wszystkim z samą sobą, że odbiło się to na pewnym zjeździe. Stroma, śliska i bardzo nierówna rynna, pokonała mnie tego dnia jako druga. Zawahałam się tylko na ułamek sekundy, ale o cały ułamek za długo, kierownica wykręciła się w jakimś dziwnym kierunku, a ja w "pięknym" stylu nadziałam się dolną częścią brzucha na kierownik. Zabolało... Dobrze, że nikt nie jechał bezpośrednio za mną bo nie miał by jak mnie ominąć, a ja sama nie byłam w stanie się tak od razu pozbierać. Zeszłam na dół, poprawiłam wykrzywioną o jakieś 25 % kierownicę i pojechałam dalej. Teraz każdy korzeń, kamień, dziurę, czułam już dosłownie całym ciałem. A kiedy zobaczyłam przed sobą te same kocie łby po raz drugi, o mało się nie popłakałam...
Dogoniłam na trasie Filipa, który, jak się okazało, był w silnej niedyspozycji, kilka kilometrów przejechaliśmy razem, po czym, przed samym bufetem, mój teamowy kolega złapał gumę. Ten to ma szczęście... Ostatnie 20 km trasy pokonałam w całkowitej samotności, nikogo za mną, nikogo przede mną, pustka i nuda jednym słowem.

Na metę wjechałam po prawie 5 godzinach jazdy, zmęczona, albo raczej obolała, ale przede wszystkim zadowolona z ukończenia mojego jak do tej pory najdłuższego maratonu. I chociaż zajęłam ostatnie miejsce w kategorii, nie czuję się jakoś szczególnie "najgorsza". Na pokonanie najdłuższej trasy zdecydowały się zresztą jeszcze tylko dwie dziewczyny, co skutkowało tym, że wylądowałam na najniższym stopniu podium. Ale kocie łby z pewnością mi się przyśnią w jakimś koszmarze...

Dane wyjazdu:
98.78 km 30.00 km teren
04:57 h 19.96 km/h
Max prędkość:40.50 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg:130 ( 65%)
Kalorie: 1765 (kcal)

W poszukiwaniu PK BikeOrient'u

Wtorek, 29 czerwca 2010 · dodano: 30.06.2010 | Komentarze 0

Po praktycznie zaliczonej sesji z przyjemnością dałam się wyciągnąć Pixonowi na wspólne poszukiwanie punktów kontrolnych pozostawionych po BikeOriencie. Obydwoje punktualnie zjawiliśmy się na umówione miejsce i razem ruszyliśmy na północno wschodnie obrzeża Łodzi by pozbierać lampiony z performatorami i pozrywać karteczki z drzew. Łukasz walczył co chwilę z mapą, niejednokrotnie zaskakując mnie precyzyjnym naprowadzeniem na wyznaczone miejsce. Czekały na mnie też inne niespodzianki :] Wyjechaliśmy dość późno i powrót był już w całkowitych ciemnościach. Taka mała wprawka przed nocną częścią zbliżającego się maratonu 24 h. A na sam koniec duży shake w Mc'Donalds'ie dopełnił mojego szczęścia.
Kategoria >50


Dane wyjazdu:
58.00 km 0.00 km teren
02:41 h 21.61 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:193 ( 97%)
HR avg:167 ( 84%)
Kalorie: 1082 (kcal)

Ełk III

Niedziela, 6 czerwca 2010 · dodano: 09.06.2010 | Komentarze 6

Całą drogę walczyłam z opadającym siodełkiem, co skutkowało zatrzymywaniem się co jakieś 5 km. Na szczęście wczorajsze kontuzje dawały o sobie znać tylko na początku, potem o nich całkiem "zapomniałam". Trasa była najszybsza z wszystkich trzech etapów, idealna na zakończenie całej imprezy. Sporo dziewczyn zrezygnowało z walki i dzięki temu na metę wjechałam jako druga w kategorii, drugie też miejsce zajęłam w generalce. Jako mix MaxxBike zajęliśmy trzecie miejsce. Z taką ekipą zdobywanie pucharów, nawet jeśli jest to "tylko" trzecia pozycja, to sama przyjemność :]
No i przytrafiło się kurze ziarno ;] © karotti

Poniższe zdjęcie zamieszczam dzięki uprzejmości RoboD
A w generalce jak widać generalnie było wesoło ;] © karotti

Drużonowo trzecie miejsce w genaralce jako mix w Ełku © karotti


Dane wyjazdu:
56.00 km 0.00 km teren
02:55 h 19.20 km/h
Max prędkość:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:193 ( 97%)
HR avg:170 ( 85%)
Kalorie: 1122 (kcal)

Ełk II

Sobota, 5 czerwca 2010 · dodano: 08.06.2010 | Komentarze 2

Najpierw dojechaliśmy autokarem do pobliskich Prostek, by tam ustawić się na starcie i wystartować w drugim już z rzędu maratonie w ramach etapówki. Trasa podobna jak dzień wcześniej, może tylko kałuże były głębsze. Dla mnie wyścig średnio udany, bo już na pierwszym bufecie zaliczyłam piękne OTB. Nie poczuwam się do całkowitej odpowiedzialności za ten upadek, ale konsekwencje dotyczyły już niestety tylko mnie. W zasadzie bezpośrednio po upadku myślałam, że moje ściganie na dzisiaj się właśnie skończyło i martwiło mnie już tylko, czy dam radę pojechać jutro. Poleżałam sobie chwilkę w tej dziwnej pozycji, potem posiedziałam i popatrzyłam na kolejnych zawodników hamujących tak samo ostro jak ja, tyle, że obiema rękami. Na moje szczęście stała obok karetka, gdzie podreptałam i gdzie wstępnie opatrzono mi łokieć i kolano. Potem pozbierałam leżące w sporym oddaleniu od siebie okulary, butelkę z wodą i rower no i pojechałam dalej. Zależało mi już tylko na tym by ukończyć wyścig, by nasza drużyna była klasyfikowana w generalce. Podwyższona adrenalina podziałała przeciwbólowo i dopiero na mecie odkryłam pozostałe otarcia i siniaki. Ostatecznie w kategorii byłam 4/9 a w open 7/18. Do zwyciężczyni kategorii straciłam ponad pół godziny.