Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi karotti z miasteczka Zduńska Wola. Mam przejechane 18493.63 kilometrów w tym 4576.14 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.80 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy karotti.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
39.00 km 35.00 km teren
03:03 h 12.79 km/h
Max prędkość:50.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Kalorie: (kcal)
Rower:Felcik

Złoty Stok

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 07.05.2012 | Komentarze 0

Na starcie stanęliśmy na końcu, bo przecież sektora żadnego nikt z nas jeszcze nie miał. Plan miałam jeden: dojechać do mety w jednym kawałku i bez uszczerbku oraz nie odpaść na podjazdach. Trasa była wyjątkowo prosta: cztery podjazdy i cztery zjazdy o łącznej liczbie przewyższeń ponad 1500 m na 39 km :D Trzy, dwa, jeden start! Jeszcze jakieś dodatkowe dwie minutki na starcie, zanim wszyscy ruszyli i w drogę.

Zaczęło się oczywiście od podjazdu. Nogi po wczorajszej wycieczce powoli się rozgrzewały, adrenalina startowa zrobiła swoje. W myślach powtarzałam sobie tylko: nie za szybko, bo mnie odetnie i będzie koniec. No więc jak już zaczął się podjazd na dobre, wrzuciłam 1:1 i mięciutko kręciłam. Kręciłam, kręciłam i widzę, że ludzie jakoś wolniej jadą niż ja no to ich myk, myk i kolejnych wyprzedzam. Powolutku, ale sukcesywnie wspinałam się w górę, co jakiś czas wyprzedzając. Dziwiło mnie, że jakoś mało kto mnie wyprzedza... Myślę sobie, że może jednak jadę za szybko, przecież to dopiero początek. Ale jak tak kręciłam miękko to nogi aż się prosiły o więcej. I nagle, ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam przed sobą Tomka. Po dojechaniu do niego, chciałam go nieco zmotywować, ale jakoś sił nie miał i nie mógł mi odjechać. W końcu zniknął z mojego pola widzenia. Podjazd był długi, ale nie zmęczyłam się praktycznie wcale. Pilnowałam nawet by pić i jeść co godzinkę.

Po podjechaniu na górę, jak to zwykle bywa, pojawił się zjazd i tu sobie odpuściłam. Smutne to było, gdy osoby niedawno przeze mnie wyprzedzone mijały mnie na zjeździe. Ale zgodnie z planem miałam dojechać cała i tego się trzymałam. Kolejnym zawodnikiem Maxxbika spotkanym na trasie był Przemek. Łatał gumę... Jak się potem okazało pierwszą z czterech, jakie mu się przydarzyły na trasie. Minęłam pierwszy bufet i zaczął się drugi podjazd i znowu wyprzedzałam, coraz to bardziej znajome koszulki, które na kolejnym zjeździe ponownie wyprzedziły mnie.

Same zjazdy były raczej szerokie, szutrowe i szybkie. Oprócz jednego z Borówkowej :) Tam wymijało się słupki graniczne, korzenie, kamienie i wiele innych ciekawych rzeczy. Było potwornie nierówno, kręto i fajnie:) Tylko, że ja sobie zjeżdżałam wolno, przepuszczając co poniektórych zawodników. Pod koniec ręce i dłonie już wysiadały, kierownice utrzymać było coraz trudniej, a tu końca nie widać... A na końcu, przy bufecie spotkałam kolejnego teamowego kolegę, Kamila. Ten, jak się później okazało, rozwalił prawie pół roweru łącznie z butem i to tylko z powodu jakiegoś kamienia, którego nikt do końca nie widział.

Ostatni podjazd był najmniejszy, ale za to najbardziej stromy i tu niestety z powodu tłoku ludzi podchodzących, wyczerpnia sił i stromizmy też podchodziłam. Aż wstyd. I jeszcze Przemek mnie tu akurat dogonił i widział jak taszczę Felcika na górę. A potem był tylko zjazd. I się jechało w dół, i jechało, i zakręcało i aż dziw brał, że aż tak wysoko wjechałam. Na mecie czekał na mnie zadowolony Łukasz i Filip, zmęczony Tomek i zły Przemek. Najpierw miałam wrażenie, że pojechałam dobrze i byłam z siebie nawet zadowolona, teraz uważam, że mogłam to pojechać znacznie lepiej. Ogólnie plan został wykonany, ale głód namieszania w wynikach pierwszej piątki pozostał...

W kategorii byłam 8 na 22, strat do zwyciężczyni 30 min.
Kategoria <50



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa knree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]