Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi karotti z miasteczka Zduńska Wola. Mam przejechane 18493.63 kilometrów w tym 4576.14 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.80 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy karotti.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
92.54 km 70.00 km teren
03:56 h 23.53 km/h
Max prędkość:43.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg:152 ( 76%)
Kalorie: 1592 (kcal)

Maraton by Cyklomaniak.pl

Niedziela, 11 października 2009 · dodano: 11.10.2009 | Komentarze 4

Trzeba przyznać, że trochę się działo. Dojechałam na miejsce na styk, bo się za bardzo skupiłam na śniadanku i wielu innych czynnościach, niekoniecznie niecierpiących zwłoki. Na miejscu byli już prawie wszyscy, łącznie z członkami mojego teamu. Zarejestrowałam się wcześniej, więc numer otrzymałam imienny i w kolorze różowym "bo jestem dziewczynką". Nie mogłam się zdecydować, czy jechać w bluzie czy w kurtce, ostatecznie założyłam i to i to. Do kieszonek schowałam po jednym batoniku, które miałam spożyć odpowiednio po pierwszej i drugiej godzinie. Sięgając po tego pierwszego okazało się, że jest on zarazem ostatnim, bo drugi straciłam gdzieś w ferworze walki. Pomyślałam, że to jeszcze nie tragedia, gorsze rzeczy mnie już spotykały. Wiedziałam, że dziewczyn jest niewiele i że mam szansę na dobre miejsce. Dojeżdżając do miejsca startu ostrego wyprzedziłam wszystkie moje konkurentki i jechałam jako pierwsza dziewczyna. Początek był niezły. Trzymałam się za facetami, niewielu mnie od razu wyprzedziło, cały czas miałam kogoś w zasięgu wzroku co znacznie ułatwiało jazdę. Im dalej jednak, tym robiło się luźniej. W końcu musiałam sama zacząć myśleć gdzie by tu pojechać. Wyścig przypominał z każdym kilometrem coraz bardziej bike orient. A w tym nie jestem dobra. Zaczęłam błądzić i co za tym idzie nadrabiać kilometry. Ale najgorsze były wolno biegające po drogach psy. Nic na to nie poradzę po prostu się ich boję. Widząc więc jakiegoś dużego czworonoga(dla mnie to raczej była krwiożercza bestia niż domowy zwierzak), stanęłam i poczekałam, aż sobie pójdzie, albo ktoś nadjedzie i mnie poratuje. A czas leciał... Nie mogąc znaleźć właściwej trasy skręciłam w pewnym momencie na czyjeś podwórko( właściwie to jeszcze nie wjechałam na nie), ale to wystarczyło, żeby dopadły mnie dwa niewielkie, ale strasznie głośne i nieprzyjemne czworonogi. Stanęłam i czekałam, aż im się znudzi ale na to się nie zanosiło. A one doskoczyły mnie w końcu z dwóch stron i ewidentnie miały ochotę na moje łydki. Nie wiedziałam co mam zrobić. Zaczęłam panikować. Całą sytuacje widziała właścicielka, która ruszyła w moją stronę dopiero po kilku minutach spokojnym krokiem. Zachowując resztki dobrego wychowania, zapytałam czy mogłaby je złapać bo ja się ich boję, no to ona stwierdziła, że nie wie, czy uda jej się je złapać i zaczęła ganiać się z nimi dookoła mojego roweru... Przyszedł jakiś facet i je w końcu złapał, a ja ze łzami w oczach pojechałam. Nie potrafię zrozumieć takiego zachowania.
Za chwilę spotkałam kolegę z teamu i razem zaczęliśmy szukać drogi, w pewnym momencie jechaliśmy nawet pod prąd, o czym uświadomili nas nadjeżdżający z naprzeciwka zawodnicy. Bike orient jak się patrzy :) Pozostał już tylko ostatni, dobrze mi znany odcinek trasy. Dojeżdżając do miejsca, gdzie miałam w kwietniu wypadek, moim oczom ukazał się wstrząsający widok. Dokładnie w tym samym miejscu, gdzie nabawiłam się "nieprzyjemnych kolarskich szlifów" leżał na wznak, nieruchomo jeden ze startujących w maratonie kolarzy. Obok stało kilka osób starających się udzielić mu pierwszej pomocy. Próby dodzwonienia się na pogotowie skończyły się powodzeniem dopiero po kliku telefonach. Poszkodowany zaczął się po jakimś czasie ruszać, otworzył oczy, można było się z nim porozumieć. Nie pamiętał nic z dzisiejszego dnia, dokładnie jak ja pół roku temu... Po ok 10 minutach(choć takie czekanie na karetkę sprawiło, że myślałam, że minęło co najmniej pół godziny) słysząc nadjeżdżającą pomoc ruszyłam w stronę mety, do której pozostało mi jakieś 5 km. Oznaczenie było już dla mnie kompletnie niewidoczne( wróciły nieprzyjemne wspomnienia i nadzieja, że nic poważnego mu się nie stało), wybrałam więc drogę, którą znałam. Na metę dojechałam jako druga. Później było już tylko lepiej :)
Maraton by cyklomaniak.pl autor Lazy © karotti



Komentarze
mavic
| 18:49 wtorek, 13 października 2009 | linkuj Po tylu przygodach mimo wszystko zajęłaś 2 miejsce z dobrym czasem.
Na najbliższych zawodach, być może xc na Rudzkiej musisz udowodnić, że to jednak Ty jesteś najlepszą bikerką w Łodzi.
woody
| 21:17 niedziela, 11 października 2009 | linkuj Gratuluje wysokiego miejsca :) Nieźle gość musiął przyłożyć skoro dziure w pamięci miał.
maniek85
| 21:07 niedziela, 11 października 2009 | linkuj Rozpisałaś się:P. Gratuluje 2 miejsca. Czasami jak czytam Twoje opisy to żałuje, że ja nie mam takich przygód na trasie:P Może z tego jakiś film zrobić:D
BoaPoweR-removed
| 21:02 niedziela, 11 października 2009 | linkuj Chyba najbardziej emocjonujący opis maratonu jaki czytałem. Jednym słowem miałaś "przygody" podczas trasy. Gratulacje ukończenia zawodów mimo wszelkich przeszkód jakie Cię napotkały.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa nages
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]